Dobra, nie będą szybkie, ale musiały być.
Postanowiłam napisać to w oddzielnym poście, bo nie chcę, aby następny rozdział był krótszy od noty odautorskiej.
Powinnam się wytłumaczyć z niepisania, ale głównie nieczytania wszystkich blogów, które czytałam jeszcze kilka miesięcy temu. Gdy publikowałam ostatnią notkę byłam pewna, że wiele rzeczy w moim życiu się uspokoi. Niestety jest wręcz przeciwnie.
Całe wakacje nie będzie mnie w domu, mam telefon, telefon ma internet, więc wieczorem zamiast Artura C. Clarka poczytam wszystko, co powinnam.
Ale do rzeczy.
Zmieniłam nazwę opowiadania Life only happens, when your eyes are open na Nemo, ponieważ ładniej mi się komponowało w szablonie bloga było za długie, jak na tytuł. Od początku miał to być tylko podtytuł, jednak ten blog nagle stał się zbiorem opowiadań i musiałam zgrabnie wybrnąć.
tutaj dużo nudnych rzeczy, nie musicie czytać
Dlaczego Nemo? Jest to moje ulubione łacińskie słowo, od kiedy przeczytałam Zemstę. Wtedy byłam dzieciakiem i nie sądziłam, że będę się uczyć łaciny, ale je polubiłam. Moje imię (te prawdziwe) pochodzi z łaciny i, mimo że je lubię, nie jest takie pełne emocji. Nemo to bardzo smutne słowo. Nikt. Myślę, że to dość dobrze oddaje temat i atmosferę opowiadania. Drugi powodem jest nawiązanie do Verne'a. Jako, że morze odgrywa w tym opowiadaniu dość ważną rolę, chciałam jakoś nawiązać do wody, oceanów, podróży morskich lub czegokolwiek. Padło na imię kapitana z 20 tysięcy mil podwodnej żeglugi.
tutaj powinniście znowu zacząć czytać
Nie wiem o ilu rzeczach już wspomniałam, ale kolejną jest Shades. Napisałam fanfiction. Choć nie takie klasyczne, to jednak. Zaskoczyło mnie to, że udało mi się. Starałam się pisać wiele opowiadań, ale zawsze wychodziły mi tylko te, które były z gatunków, które rzadko czytam.Nigdy nie było tu kryminałów i science-fiction. Zrobiłam nawet ikonę/okładkę/obrazek do niego. Nie znam się na programach graficznych, więc wybaczcie, że tak to pokaleczyłam.
To będzie trzecie długie opowiadanie tutaj, jest jeszcze mój drugi blog tutaj.
Dalej...
Jako że pisarką nigdy nie będę, a bloga założyłam, żeby poeksperymentować, A beautiful lie będzie skomplikowane. Gdy wpadłam na jego pomysł chciałam tam wcisnąć wszystko i tak zrobię - retrospekcje, futrospekcje i listy. To wszystko jest rozgrzebane. Nie mam pojęcia co wstawić pierwsze, ale coś będzie.
Rozgrzebałam szablon, nadal nie wygląda tak, jak powinien, ale jest już lepiej niż było. Głównym błędem jest to, że gdy pojawiają się posty z etykietami, kolumna postów ustawia się jak chce i nie mam pojęcia jak to naprawić. Nienawidzę komputerów, po prostu ich nie rozumiem. Ci ludzie, którzy stawiali mi szóstki z informatyki powinni przemyśleć swoje zachowanie.
Rozpisałam się tak bardzo...
Podsumowując - w wakacje może coś wstawię (mam straszną wenę na to ff), ale szansa jest mała.
Za to nadrobię zaległości w czytaniu.
Będzie fanfiction (wstawię je za jakieś 3 minuty).
Life only happens, when your eyes are open to teraz Nemo.
Szablon jest brzydki, bo tak.
Dziękuję wam za trwanie przy mnie i [tu powinno być wzruszające przemówienie, o tym jak moi czytelnicy są dla mnie ważni. Wzruszające przemówienia wychodzą mi nawet gorzej niż opowiadania, więc nie ma].
Co mogę napisać więcej - zapraszam do czytania
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Kontakt:
murlawa.procent@gmail.com
Jeśli chcesz zaobserwować bloga, zjedź na sam dół