czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział 2

Wielki Krach.

-Nie wiem, co sobie wyobrażasz, ale radzę ci przestać!
-Mogłabyś, proszę...
-Nie!
W kuchni, po dwóch stronach wysepki kuchennej stały dwie kobiety. Jedna stara, z twarzą pełną zmarszczek i wysokim, grubym, siwym kokiem na głowie, druga młoda, blondynka, z przepiękną burzą krótkich loków. Staruszka, Flora, niezwykle energiczna jak na swoje 59 lat, gestykulowała i krzyczała patrząc wprost na jasnowłosą. Ta druga stała ze stoickim spokojem i zamkniętymi oczami, próbując bezskutecznie dojść do głosu.
-Alkohol nie jest rozwiązaniem, kochanie. Połóż się, przemyśl wszystko. Nie trzeba od razu sięgać po whisky.
-Zejdź z niej, nic nie zrobiła - wtrąciła się z ironicznym uśmiechem do rozmowy nastoletnia brunetka zaglądając przez drzwi.
-Kiedy będzie się zachowywać jak dorosła, może jej odpuszczę-odparowała Flora
-Piję whisky, to jest chyba dorosłe - zauważyła Ewelina wymachując butelką trunku, trzymaną za szyjkę.
-True - powiedziała wyniośle nastolatka.
-Wynoś się stąd, Roma, natychmiast!
-Jaded, jeśli łaska, ale ok. Już mnie tu nie ma. Jak się pozabijacie, to nie ja będę dzwoniła po gliny.
-Mamo - skorzystała z okazji aby się wtrącić Ewelina- Przecież napiłam się tylko łyka, bez przesady.
-Wiem,że alkohol pomaga...
-Nieprawda - tym razem przerwała blondynka - Nie pomaga. Po prostu jest smaczny. Pójdę już do swojego pokoju.
Flora westchnęła. Miała tyle problemów na głowie! To jest nie do wytrzymania.
-Dobrze. Dziś na obiad lazania, zawołam cię.
-Dzięki.
Ewelina weszła po stromych schodach, wprost na korytarz o ścianach w kolorze śliwki przyozdobionych niezliczoną ilością olejnych obrazów brzóz. Trzecie drzwi po prawej prowadziły do pokoju dwudziestoośmiolatki.
Kobieta położyła się na łóżku i poddała swojemu ostatnio najczęstszemu zajęciu - nauce liczby π do jak najdalszej cyfry po przecinku. Nie miało to jakiegoś głębszego sensu, miało po prostu zająć myśli. Te same, które błądziły niebezpiecznie blisko niektórych spraw, które mogą wyjść na jaw jedynie w blasku nocy, ciemnej, a zarazem jaśniejącej smutkiem. Pory, gdy upadają anioły.
Trzy.
Przecinek.
Jeden.
Cztery.
Jeden.
Pięć.
Dziewięć.
Dwa.
Puk, puk.
Sześć.
Pięć.
Puk, puk, puk.
Trzy.
Puk, puk, puk, puk!
-Czego? - krzyknęła Ewelina odrywając twarz od poduszki.
-To ja, Jaded, mogę wejść? - odezwał się głos zza drzwi.
-Nie.
-Czemu?
-Bo nie jesteś ani moim mężem, ani moim synem - odpowiedziała blondynka.
Na chwilę zaległa cisza.
Pięć.
Osiem.
Dziewięć.
-Brakuje mi pewnych części ciała, aby ich choćby w małych stopniu przypominać.
Kurwa.
-Możesz się po prostu, do cholery jasnej, ode mnie odpierdolić? - wybuchła Ewelina
-Myślę, że nie, ale mogę wejść i dać ci zapalić.
-Nie palę - blondynka otwierając drzwi i stając twarzą w twarz z nastolatką.
-Pora zacząć. David Bowie z tym zajebiście wygląda.
Ewelina przymknęła oczy i przepuściła Jaded w drzwiach. Kto by się oparł argumentowi, w którym padło to nazwisko?
Kobieta poczęstowała się niebieskim Marlboro, które zaproponowała jej siostrzenica. To był pierwszy papieros, jaki w życiu wzięła do ust, więc po chwili kaszlała, jakby miała wypluć płuca. Wytrzymała jednak tą pierwszą niedogodność i już po chwili siedziały razem na szarej wykładzinie, opierając się o łóżko. W ciszy truły swoje ciała.
-Babcia ostatnio szaleje, co? - odezwała się Jaded.
Ewelina nie odpowiedziała. W ciszy przyglądała się szaremu gołębiowi, który przysiadł na parapecie okna. Ptak przyglądał się jej swoimi czerwono-żółtymi oczami przekrzywiając głowę. Kobieta poprawiła sweter w kolorze zieleni Veronese'a, który zsunął się z jej ramienia.
-Wiesz, ta śmierć Beaty chyba trochę jej nie służy – widocznie nastolatka nie porzuciła zamiaru rozmowy.
-Ma wyrzuty sumienie, że jej nienawidziła, choć teraz, gdy jest martwa chyba nienawidzi jej jeszcze bardziej – stwierdziła blondynka przenosząc wzrok z gołębia na Jaded. Ptak jeszcze chwilę stał na parapecie wpatrzony w Eweliną, jakby czekał aż ta znów na niego spojrzy, jednak po chwili zagruchał i odleciał.
-Nienawidziła? A to ciekawe. Nie zauważyłam.
-Pora otworzyć się na realny świat, kochana.
Jaded uśmiechnęła się ironicznie. Wstała i przeszła się po pokoju strzepując na ziemię popiół z krótkiego już papierosa. Pozostałość tytoniu idealnie zgrała się z kolorem wykładziny
-A jeśli nie istnieje świat realny?
-Filozofujesz.
-Nieważne. Załóżmy, że jednak istnieje – nastolatka usiadła po turecku na łóżku, jej oczy szkliły się podekscytowaniem. Wymachiwała resztką papierosa, czasami się nim zaciągając. - Spójrz, wszechświat dąży do chaosu, za to człowiek nieustannie dąży do przetrwania, przedłużenia gatunku. Uważamy, że chaos jest jednak zły, prawda? Staramy się zrobić wszystko, żeby go opanować, sprzątamy, ustalamy konstytucję. Może w ten sposób chcemy oddalić, albo przybliżyć Wielki Krach?
-Nie wiemy, czy coś takiego w ogóle jest możliwe, to tylko teoria - zauważyła Ewelina.
-Jak wszystko. Teoria ewolucji zaczynała tak samo. Na początku był pomysł, później zaczęto go badać, udowadniać. A Wielki Wybuch? Żadnych dowodów, jedynie poszlaki.
-Jad, nie za dużo filmów z Jaredem Leto?
-Uważasz mnie za wariatkę.
-Normalni ludzie są nudni.
-Wszyscy ludzie są nudni – Jaded podeszła do okna i wyrzuciła przez niego niedopałek. Wszystkie gęsi podbiegły i rzuciły się, myśląc, że to coś do jedzenia. Ta z niebieską wstążką, Kolumb lub Cardiff, nieważne, wygrała bitwę i połknęła filtr z resztką tytoniu. Nastolatka wyciągnęła paczkę Marlboro z kieszeni i skierowała ją w kierunku Eweliny.
-Nawet jeśli twoja teoria jest prawdą to nic nie znaczy. I tak wszyscy umrzemy, a i nasi potomkowie kiedyś wyginą – stwierdziła blondynka biorąc papierosa wraz z zapalniczką. Podpaliła i mocno się zaciągnęła.
-True... - powiedziała cicho Jaded ze wzrokiem wbitym w przestrzeń. Rozmyślała. - Równie dobrze możemy już teraz popełnić samobójstwo.
Ewelina się uśmiechnęła. Właściwie nie wiedziała dlaczego, to przyszło jakoś naturalnie.
-Czy nie dążymy do przetrwania? - zauważyła
-Ale dążymy też do chaosu. A samobójstwa go wywołują. Czyżby paradoks?
-A może wszechświat dąży właśnie do paradoksów?
-Kurczę - powiedziała Jaded po chwili milczenia. - To ma sens.
-Więc rozwikłałam zagadkę wszechświata, a nie dostałam nawet braw?
-Zgłoś się od razu po nagrodę Nobla – zadrwiła nastolatka siadając obok ciotki. Ewelina zaśmiała się cicho.
Na korytarzu rozbrzmiały kroki.
-Oho, czyżby obiad – powiedziała Jaded. Niemal w tym samym momencie drzwi pokoju się otworzyły i pojawiła się w nich Flora.
-O mój boże, co wy tu narobiłyście? Przecież tu się nie da oddychać – stwierdziła machając ręką, jakby to miało oczyścić powietrze.
-Na tym polega przyjemność palenia. Żeby oddychać powietrzem, które cię zabija – rzekła lekko Jaded.
-Ale po co? - spytała Flora.
-Bo świat dąży do chaosu, mamo – powiedziała z uśmiechem Ewelina. - Staramy się przetrwać, a zarazem się zabijamy. Już jest obiad?
-Tak, ale, na Boga, nic nie rozumiem, możecie mi powiedzieć...
-Dzięki, babciu, za twoje przestrogi – Jaded zgrabnie wyminęła stojącą w drzwiach kobietę i ruszyła przez korytarz w stronę schodów. Flora jeszcze chwilę za nią patrzyła i powiedziała:
-Cytująca Fredrę jest jeszcze bardziej wkurzająca niż cytująca Oscara Wilde'a.
Ewelina tylko się uśmiechnęła. Dziś robiła to wyjątkowo często.


7 komentarzy:

  1. Nie skomentowałam? JA nie skomentowałam?! Wybacz mi ;-;
    Rozdział bardzo ciekawy ^^ Jeszcze nie do końca rozumiem co się wydarzyło,ale nie martw się :) Wszystko ogarnę XD Ewelina i Jaded wydają się być odrobinę skomplikowanymi osobami... Mam ochotę poznać je lepiej :3
    Pisz dziewczyno bo świetnie ci to wychodzi! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisz, jak to łatwo powiedzieć. Nie mam czasu nawet poczytać, a co dopiero napisać. Ale to bardzo miłe, wszystko co piszesz.
      Oczywiście, że ci wybaczam.
      Zawsze pisałam o osobach skomplikowanych, kiedyś ukochałam sobie socjopatów. Jeszcze mam zaczętych kilka opowiadań z takimi głównymi bohaterami.
      W gruncie rzeczy tu nic się nie wydarzyło i to mnie boli.

      Usuń
  2. Rozdział ciekawy, choć pierwszy trochę bardziej mi się podobał. Rozumiem jednak, że nie można całego opowiadania ciągnąć w podobnym tonie. Mam na myśli tą tajemniczość i to wszystko. Akcja kiedyś w końcu musi się zacząć :) A to mi przypadło do gustu. Ta filozofia i rozmyślanie o sensie istnienia :) Zobaczymy jak to się rozwinie dalej. Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się już niebawem :D
    Weny życzę!
    Ana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na kolejny rozdział :)

      Usuń
    2. Głupio mi odpisywać, bo nie przeczytałam ostatniego rozdziału, ani nawet nie skomentowałam pierwszego. Ale cóż, pora się zmierzyć z rzeczywistością.
      Dziękuję za wszystkie miłe słowa, to bardzo motywujące.
      Wena jest, ale na co innego. Natłok zajęć jednak skutecznie ją blokuje. Ale w tym tygodniu wywalczyłam trochę wolnego i coś wyskrobię.
      Na pewno znajdę czas na twoje opowiadanie, tylko piszesz takie długie rozdziały. To wspaniałe, ja tak nie potrafię. Zdradź mi swoją tajemnicę :D

      Usuń
  3. Na początku wyobrażałam sobie Ewelinę jako brunetkę xd
    Bardzo podoba mi się imię Flora, nie wiem dlaczego, ale pasuje do mamy Eweliny.
    Uczenie się liczb po przecinku liczby π, genialne.
    Uwielbiam siostrzenicę Eweliny, a szczególnie jej podejście do życia i otaczającego ja świata ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imię Flora ukradłam z jakiegość polskiego filmu, wydaje mi się, że to było "Ile waży koń trojański?". Tam była dziewczynka, Florka. Trochę to upoważniłam.
      Szczerze mówiąć, lubię Jaded, ale gdybyśmy miały się spotkać w prawdziwym życiu, nie przypadłybyśmy sobie do gustu. Chyba po prostu inaczej prezentujemy swój (niemal identyczny) światopogląd.
      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń

Kontakt:
murlawa.procent@gmail.com

Jeśli chcesz zaobserwować bloga, zjedź na sam dół