-Nie
wiem, co sobie wyobrażasz, ale radzę ci przestać!
-Mogłabyś,
proszę...
-Nie!
W
kuchni, po dwóch stronach wysepki kuchennej stały dwie kobiety.
Jedna stara, z twarzą pełną zmarszczek i wysokim, grubym, siwym
kokiem na głowie, druga młoda, blondynka, z przepiękną burzą
krótkich loków. Staruszka, Flora, niezwykle energiczna jak na swoje
59 lat, gestykulowała i krzyczała patrząc wprost na jasnowłosą.
Ta druga stała ze stoickim spokojem i zamkniętymi oczami, próbując
bezskutecznie dojść do głosu.
-Alkohol
nie jest rozwiązaniem, kochanie. Połóż się, przemyśl wszystko.
Nie trzeba od razu sięgać po whisky.
-Zejdź
z niej, nic nie zrobiła - wtrąciła się z ironicznym uśmiechem do
rozmowy nastoletnia brunetka zaglądając przez drzwi.
-Kiedy
będzie się zachowywać jak dorosła, może jej odpuszczę-odparowała
Flora
-Piję
whisky, to jest chyba dorosłe - zauważyła Ewelina wymachując
butelką trunku, trzymaną za szyjkę.
-True
- powiedziała wyniośle nastolatka.
-Wynoś
się stąd, Roma, natychmiast!
-Jaded,
jeśli łaska, ale ok. Już mnie tu nie ma. Jak się pozabijacie, to
nie ja będę dzwoniła po gliny.
-Mamo
- skorzystała z okazji aby się wtrącić Ewelina- Przecież napiłam
się tylko łyka, bez przesady.
-Wiem,że
alkohol pomaga...
-Nieprawda
- tym razem przerwała blondynka - Nie pomaga. Po prostu jest
smaczny. Pójdę już do swojego pokoju.
Flora
westchnęła. Miała tyle problemów na głowie! To jest nie do
wytrzymania.
-Dobrze.
Dziś na obiad lazania, zawołam cię.
-Dzięki.
Ewelina
weszła po stromych schodach, wprost na korytarz o ścianach w
kolorze śliwki przyozdobionych niezliczoną ilością olejnych
obrazów brzóz. Trzecie drzwi po prawej prowadziły do pokoju
dwudziestoośmiolatki.
Kobieta
położyła się na łóżku i poddała swojemu ostatnio
najczęstszemu zajęciu - nauce liczby π
do jak najdalszej cyfry po przecinku. Nie miało to jakiegoś
głębszego sensu, miało po prostu zająć myśli. Te same, które
błądziły niebezpiecznie blisko niektórych spraw, które mogą
wyjść na jaw jedynie w blasku nocy, ciemnej, a zarazem jaśniejącej
smutkiem. Pory, gdy upadają anioły.
Trzy.
Przecinek.
Jeden.
Cztery.
Jeden.
Pięć.
Dziewięć.
Dwa.
Puk, puk.
Sześć.
Pięć.
Puk, puk,
puk.
Trzy.
Puk, puk,
puk, puk!
-Czego? - krzyknęła
Ewelina odrywając twarz od poduszki.
-To ja, Jaded, mogę
wejść? - odezwał się głos zza drzwi.
-Nie.
-Czemu?
-Bo nie jesteś ani
moim mężem, ani moim synem - odpowiedziała blondynka.
Na chwilę zaległa
cisza.
Pięć.
Osiem.
Dziewięć.
-Brakuje mi
pewnych części ciała, aby ich choćby w małych stopniu
przypominać.
Kurwa.
-Możesz się
po prostu, do cholery jasnej, ode mnie odpierdolić? - wybuchła
Ewelina
-Myślę, że nie,
ale mogę wejść i dać ci zapalić.
-Nie palę -
blondynka otwierając drzwi i stając twarzą w twarz z nastolatką.
-Pora zacząć.
David Bowie z tym zajebiście wygląda.
Ewelina przymknęła
oczy i przepuściła Jaded w drzwiach. Kto by się oparł
argumentowi, w którym padło to nazwisko?
Kobieta
poczęstowała się niebieskim Marlboro, które zaproponowała jej
siostrzenica. To był pierwszy papieros, jaki w życiu wzięła do
ust, więc po chwili kaszlała, jakby miała wypluć płuca.
Wytrzymała jednak tą pierwszą niedogodność i już po chwili
siedziały razem na szarej wykładzinie, opierając się o łóżko.
W ciszy truły swoje ciała.
-Babcia
ostatnio szaleje, co? - odezwała się Jaded.
Ewelina nie
odpowiedziała. W ciszy przyglądała się szaremu gołębiowi, który
przysiadł na parapecie okna. Ptak przyglądał się jej swoimi
czerwono-żółtymi oczami przekrzywiając głowę. Kobieta poprawiła
sweter w kolorze zieleni Veronese'a, który zsunął się z jej
ramienia.
-Wiesz, ta śmierć
Beaty chyba trochę jej nie służy – widocznie nastolatka nie
porzuciła zamiaru rozmowy.
-Ma wyrzuty
sumienie, że jej nienawidziła, choć teraz, gdy jest martwa chyba
nienawidzi jej jeszcze bardziej – stwierdziła blondynka przenosząc
wzrok z gołębia na Jaded. Ptak jeszcze chwilę stał na parapecie
wpatrzony w Eweliną, jakby czekał aż ta znów na niego spojrzy,
jednak po chwili zagruchał i odleciał.
-Nienawidziła? A
to ciekawe. Nie zauważyłam.
-Pora otworzyć się
na realny świat, kochana.
Jaded uśmiechnęła
się ironicznie. Wstała i przeszła się po pokoju strzepując na
ziemię popiół z krótkiego już papierosa. Pozostałość tytoniu
idealnie zgrała się z kolorem wykładziny
-A jeśli nie
istnieje świat realny?
-Filozofujesz.
-Nieważne.
Załóżmy, że jednak istnieje – nastolatka usiadła po turecku na
łóżku, jej oczy szkliły się podekscytowaniem. Wymachiwała
resztką papierosa, czasami się nim zaciągając. - Spójrz,
wszechświat dąży do chaosu, za to człowiek nieustannie dąży do
przetrwania, przedłużenia gatunku. Uważamy, że chaos jest jednak
zły, prawda? Staramy się zrobić wszystko, żeby go opanować,
sprzątamy, ustalamy konstytucję. Może w ten sposób chcemy
oddalić, albo przybliżyć Wielki Krach?
-Nie wiemy, czy coś
takiego w ogóle jest możliwe, to tylko teoria - zauważyła
Ewelina.
-Jak wszystko.
Teoria ewolucji zaczynała tak samo. Na początku był pomysł,
później zaczęto go badać, udowadniać. A Wielki Wybuch? Żadnych
dowodów, jedynie poszlaki.
-Jad, nie za dużo
filmów z Jaredem Leto?
-Uważasz mnie za
wariatkę.
-Normalni ludzie są
nudni.
-Wszyscy ludzie są
nudni – Jaded podeszła do okna i wyrzuciła przez niego
niedopałek. Wszystkie gęsi podbiegły i rzuciły się, myśląc, że
to coś do jedzenia. Ta z niebieską wstążką, Kolumb lub Cardiff,
nieważne, wygrała bitwę i połknęła filtr z resztką tytoniu.
Nastolatka wyciągnęła paczkę Marlboro z kieszeni i skierowała ją
w kierunku Eweliny.
-Nawet jeśli twoja
teoria jest prawdą to nic nie znaczy. I tak wszyscy umrzemy, a i
nasi potomkowie kiedyś wyginą – stwierdziła blondynka biorąc
papierosa wraz z zapalniczką. Podpaliła i mocno się zaciągnęła.
-True... -
powiedziała cicho Jaded ze wzrokiem wbitym w przestrzeń.
Rozmyślała. - Równie dobrze możemy już teraz popełnić
samobójstwo.
Ewelina się
uśmiechnęła. Właściwie nie wiedziała dlaczego, to przyszło
jakoś naturalnie.
-Czy nie dążymy
do przetrwania? - zauważyła
-Ale dążymy też
do chaosu. A samobójstwa go wywołują. Czyżby paradoks?
-A może
wszechświat dąży właśnie do paradoksów?
-Kurczę -
powiedziała Jaded po chwili milczenia. - To ma sens.
-Więc rozwikłałam
zagadkę wszechświata, a nie dostałam nawet braw?
-Zgłoś się od
razu po nagrodę Nobla – zadrwiła nastolatka siadając obok
ciotki. Ewelina zaśmiała się cicho.
Na korytarzu
rozbrzmiały kroki.
-Oho, czyżby obiad
– powiedziała Jaded. Niemal w tym samym momencie drzwi pokoju się
otworzyły i pojawiła się w nich Flora.
-O mój boże, co
wy tu narobiłyście? Przecież tu się nie da oddychać –
stwierdziła machając ręką, jakby to miało oczyścić powietrze.
-Na tym polega
przyjemność palenia. Żeby oddychać powietrzem, które cię zabija
– rzekła lekko Jaded.
-Ale po co? -
spytała Flora.
-Bo świat dąży
do chaosu, mamo – powiedziała z uśmiechem Ewelina. - Staramy się
przetrwać, a zarazem się zabijamy. Już jest obiad?
-Tak, ale, na Boga,
nic nie rozumiem, możecie mi powiedzieć...
-Dzięki, babciu,
za twoje przestrogi – Jaded zgrabnie wyminęła stojącą w
drzwiach kobietę i ruszyła przez korytarz w stronę schodów. Flora
jeszcze chwilę za nią patrzyła i powiedziała:
-Cytująca Fredrę
jest jeszcze bardziej wkurzająca niż cytująca Oscara Wilde'a.
Ewelina tylko się
uśmiechnęła. Dziś robiła to wyjątkowo często.
Nie skomentowałam? JA nie skomentowałam?! Wybacz mi ;-;
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo ciekawy ^^ Jeszcze nie do końca rozumiem co się wydarzyło,ale nie martw się :) Wszystko ogarnę XD Ewelina i Jaded wydają się być odrobinę skomplikowanymi osobami... Mam ochotę poznać je lepiej :3
Pisz dziewczyno bo świetnie ci to wychodzi! :3
Pisz, jak to łatwo powiedzieć. Nie mam czasu nawet poczytać, a co dopiero napisać. Ale to bardzo miłe, wszystko co piszesz.
UsuńOczywiście, że ci wybaczam.
Zawsze pisałam o osobach skomplikowanych, kiedyś ukochałam sobie socjopatów. Jeszcze mam zaczętych kilka opowiadań z takimi głównymi bohaterami.
W gruncie rzeczy tu nic się nie wydarzyło i to mnie boli.
Rozdział ciekawy, choć pierwszy trochę bardziej mi się podobał. Rozumiem jednak, że nie można całego opowiadania ciągnąć w podobnym tonie. Mam na myśli tą tajemniczość i to wszystko. Akcja kiedyś w końcu musi się zacząć :) A to mi przypadło do gustu. Ta filozofia i rozmyślanie o sensie istnienia :) Zobaczymy jak to się rozwinie dalej. Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się już niebawem :D
OdpowiedzUsuńWeny życzę!
Ana
Zapraszam na kolejny rozdział :)
UsuńGłupio mi odpisywać, bo nie przeczytałam ostatniego rozdziału, ani nawet nie skomentowałam pierwszego. Ale cóż, pora się zmierzyć z rzeczywistością.
UsuńDziękuję za wszystkie miłe słowa, to bardzo motywujące.
Wena jest, ale na co innego. Natłok zajęć jednak skutecznie ją blokuje. Ale w tym tygodniu wywalczyłam trochę wolnego i coś wyskrobię.
Na pewno znajdę czas na twoje opowiadanie, tylko piszesz takie długie rozdziały. To wspaniałe, ja tak nie potrafię. Zdradź mi swoją tajemnicę :D
Na początku wyobrażałam sobie Ewelinę jako brunetkę xd
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się imię Flora, nie wiem dlaczego, ale pasuje do mamy Eweliny.
Uczenie się liczb po przecinku liczby π, genialne.
Uwielbiam siostrzenicę Eweliny, a szczególnie jej podejście do życia i otaczającego ja świata ;)
Imię Flora ukradłam z jakiegość polskiego filmu, wydaje mi się, że to było "Ile waży koń trojański?". Tam była dziewczynka, Florka. Trochę to upoważniłam.
UsuńSzczerze mówiąć, lubię Jaded, ale gdybyśmy miały się spotkać w prawdziwym życiu, nie przypadłybyśmy sobie do gustu. Chyba po prostu inaczej prezentujemy swój (niemal identyczny) światopogląd.
Dziękuję za komentarz :)