sobota, 7 marca 2015

Rozdział 1


Wszystko, co zechce

„Nie, nie, nie, nie”- powtarzał w myślach Andrew, biegnąc szpitalnym korytarzem. Wszystko rozmazywało mu się przed oczami. Wszechobecna biel, ludzie siedzący pod ścianą. Słyszał tylko szum rozmów i echo postukiwań obcasów jego pantofli na kamiennych płytkach. Zapach lekarstw drażnił jego nozdrza.
Nie mógł sobie wybaczyć kolejnej kłótni. Tygodnia spania w pokoju gościnnym i wymijania się w kuchni. Powód był tak błahy. Jeśli jej się coś stanie, właśnie teraz, gdy się do siebie nie odzywali...
Nie – zreflektował się Andrew – nic nie może się jej stać. Jest przecież silną kobietą. Potrafi walczyć. Na pewno z tego wyjdzie.
Długie brązowe włosy mężczyzny powiewały, gdy on przebiegał korytarzami. Przepychał się w przejściach. Czuł na sobie spojrzenia ludzi. Ale wszystko to docierało do niego jakby zza mgły.
Gdy w końcu dotarł na oddział intensywnej terapii, pod odpowiednim pokojem zastał ojca Klary i jego najlepszego przyjaciela, psychiatrę, Dana. Widział ich, ale nie zwrócił na to uwagi. Udał się wprost do drzwi.
Dan zatrzymał go, łapiąc w pasie. Andrew mógłby bez problemu się wyrwać,w końcu spędzał na siłowni przynajmniej godzinę dziennie, a ostatnio nawet więcej, ale dziś był zbyt zdezorientowany, aby cokolwiek zrobić.
-Nie powinieneś na razie tam wchodzić, Andrew - powiedział psychiatra ze zmartwioną miną.
Drew już otwierał usta, żeby zacząć polemizować ze słowami Daniela, gdy do zaułka, w którym się znajdowali, zajrzał lekarz. Był dość młody, mógł mieć najwyżej trzydzieści trzy lata. Pod białym kitlem nosił jasno niebieską koszulę. Miał zadbane dłonie i blond włosy.
-Pan Cameron? Możemy porozmawiać? - zwrócił się do Andrew. Dan spojrzał na bruneta i puścił go. Drew poprawił granatową , haftowaną w kwiaty marynarkę i poszedł za lekarzem do jego gabinetu.
Szpital, w którym się znajdowali uchodził za jeden z najlepszych w Stanach. Wszakże pracowali tu prawie sami absolwenci Harvardu, który znajdował się zresztą tylko kilka mil stąd. Każdy lekarz miał swój gabinet z nazwiskiem wygrawerowanym na metalowych tabliczkach wiszących na drzwiach. Andrew wchodząc do pokoju, do którego go prowadzono, odczytał, że jego towarzysz nazywa się Colton McCarthy.
-Przykro mi z powodu tego co się stało – powiedział lekarz wskazując miejsce przy biurku. Sam usiadł po jego przeciwnej stronie.
Gabinet nie był duży. Na środku stało biurko ze zszywaczem, kilkoma białymi teczkami ułożonymi w równy stos i kubkiem na długopisy. Po prawej stronie, przy ścianie, stał regał z książkami medycznymi, oprawionymi głównie w skórę. Musiały kosztować fortunę. Naprzeciwko znajdował się drugi regał, tym razem zastawiony różnymi segregatorami. W pokoju panował wręcz pedantyczny porządek.
Andrew usiadł sztywno i wpatrywał się w doktora McCarthy'ego.
-Muszę przyznać, że nie jest dobrze – zaczął lekarz otwierając jedną z teczek leżących na biurku i wpatrując się w nią. - Właściwie jest bardzo źle – westchnął przenosząc wzrok na Andrew. -Obawiam się, że jedynym wyjściem jest przeszczep. Jej serce powoli przestaje działać. Przestawało od dawna, tylko teraz już odmówiło posłuszeństwa. Zrobimy co w naszej mocy, ale obawiam się, że pana narzeczona ma około 50% szans na przeżycie, i to jeśli znajdziemy serce do przeszczepu.
Andrew zacisnął mocno powieki. Nie mógł w to uwierzyć. Klara nie może umrzeć. To nie realne. Tak niedawno ją odzyskał. Nie może jej znów stracić. Nie teraz, nie gdy uświadomił sobie jak puste jest jego życie.
-Mogę ją zobaczyć? - spytał. Czuł jak pierwsze łzy spływają mu po policzkach.
Lekarz spojrzał na niego zakłopotany. Andrew widział, że mężczyzna chce go tam wpuścić, ale nie do końca powinien.
-Dobrze, ale tylko na kilka minut – zgodził się.
McCarthy wstał. Podszedł do drzwi i otworzył je, przepuszczając Drew przodem. Cameron od razu szybkim krokiem udał się do sali, w której leżała jego narzeczona. Doktor starał się dotrzymać mu kroku idąc kilka stóp za nim.
Gdy doszli, Andrew zatrzymał się przed drzwiami pokoju. Położył rękę na klamce, ale nie nacisnął. Wierzchem dłoni otarł łzy i wszedł do sali. Za nim McCarthy rozpoczął rozmowę z ojcem Klary i Danem.
Momentalnie znów zebrało mu się na płacz. Zobaczył swoją narzeczoną śpiącą w szpitalnej koszuli, pośród białej jak śnieg pościeli. Było popodłączana do różnych urządzeń pikających, szumiących, świecących. Jej blond włosy było rozczochrane. Pod oczami miała ciemne cienie. Wyglądała jak tysiąc nieszczęść.
Andrew przysiadł na krześle obok łóżka. Wziął bladą rękę Klary, na której jej naczynia krwionośne utworzyły marmurkowy wzór. Kobieta, w reakcji na jego dotyk, otworzyła oczy.
-Cześć - powiedziała słabo.
-Dzień dobry – szepnął Andrew, zmuszając się do uśmiechu.
-Nie musiałeś przychodzić.
-Musiałem – odpowiedział. Po chwili dodał jeszcze:
- Przepraszam za tę kłótnię na imprezie u Brada. Miałaś rację, nie powinienem...
-Ciii...-przerwała mu. - To nie twoja wina. Znowu ja przesadziłam. Zawsze to robię.
-Nieprawda.
Kobieta tylko uśmiechnęła się słabo w odpowiedzi. Sprawiała wrażenie jakby wszystkie siły życiowe, których wcześniej miała tak wiele, nagle ją opuściły.
-Wszystko będzie dobrze – wyszeptał, chcąc bardziej zapewnić siebie niż nią. Gładził dłoń narzeczonej kciukiem.
-Andrew, posłuchaj...- nie zdążyła dokończyć, ponieważ do sali wszedł właśnie lekarz w towarzystwie ciemnowłosej pielęgniarki.
-Powinien już pan pójść, panie Cameron – powiedział, podchodząc do łóżka Klary.
Andrew spojrzał w szare oczy narzeczonej ze smutkiem. Zawsze przypominały mu księżyc. Schylił się i pocałował ją w czoło.
Wyszedł na korytarz. Ojciec Klary, Sirius, siedział na korytarzu nerwowo postukując laską. Kiedyś miał wypadek, przez który nie może zginać prawej nogi. Właściwie laska nawet pasuje do jego ciuchów wprost wyjętych z XIX wieku.
Dan opierający się o ścianę ożywił się, gdy zobaczył jak Andrew wychodzi.
-Gdybyś chciał porozmawiać...-zwrócił się do mężczyzny, ale ten mu przerwał.
-Nie chcę rozmawiać.
Chciał wyjść ze szpitala. Nie mógł tu oddychać. Miał wrażenie, że się dusi. Musiał zaczerpnąć świeżego powietrza. Musiał...
Sirius zagrodził mu drogę laską. Widać było zmęczenie na jego twarzy.
-Jeśli ją teraz zostawisz, zniszczę cię, wiesz o tym? - zagroził.
Andrew był jedną z niewielu osób, które Sirius darzył sympatią. Jednak wątpił w Drew. Nie można mu się dziwić. Cameron był kobieciarzem. Nie było chyba takiej aktorki, z którą grał w filmie i jej nie przeleciał. Ale to było kiedyś. Zanim poznał Klarę, zanim zobaczył czym naprawdę jest miłość.
-Nigdy jej nie zostawię – wysyczał. Nagle ogarnęła go wściekłość. Za kogo Sirius go uważał? Sądził, że ten brytyjski aktorzyna, Tom, byłby lepszy dla Klary? Zresztą ona nawet nie była jego prawdziwą córką. Czemu myśli, że może decydować o jej życiu?
Sirius opuścił laskę. Andrew przeszedł z dumnie podniesioną głową. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Czuł, jak wściekłość na cały świat i niewyobrażalny smutek, walczą w jego głowie. Miał wrażenie, że zaraz eksploduje z nadmiaru uczuć. Wszystko było nie tak, jak powinno. Przecież mieli żyć długo i szczęśliwie.
Mężczyzna przemierzał korytarze szpitala, kierując się w stronę wyjścia. Pacjenci i ich goście wpatrywali się w niego ze zdziwieniem i swego rodzaju uwielbieniem, jak to zazwyczaj robią ludzie widząc celebrytę w miejscu, w którym się tego nie spodziewali. Za to chyba wszystkie pielęgniarki i lekarze wiedzieli o stanie jego narzeczonej. Czuł ich współczujące spojrzenia na sobie.
Pierwszy raz w życiu chciał, żeby nikt na niego nie patrzył. Pierwszy raz nie robił nic na pokaz, nie pod publikę. Nawet kiedy całował Klarę na czerwonym dywanie, czego tak nienawidziła, czekał tylko, aż jakiś dziennikarz zrobi mu zdjęcie. Dziś chciał tylko, żeby to wszystko się skończyło. Lub przynajmniej przeczekać pierwszy szok w samotności.
Wyszedł przed szpital. Natychmiast rozbłysły flashe aparatów paparazzich, czekających tylko, aż aktor wyjdzie. Spuścił głowę, nie tylko aby uchronić oczy przed rozbłyskami światła. Nie chciał zdjęć.
Andrew zaczął przepychać się przez tłum. Jego ochroniarz, Carl, stojący do tej pory przy drzwiach szpitala, podbiegł do niego i pomógł mu w odpychaniu nachalnych dziennikarzy. Trzeba mu przyznać, że był do tego idealny. Ponad 210 funtowy były żołnierz towarzyszył Andrew w prawie wszystkich wyjściach już prawie od dwóch lat.
Dziennikarze starali się podetknąć dyktafony pod nos Drew i próbowali przekrzyczeć się w zadawaniu pytań. Gdyby Carl nie złapał Andrew, mężczyzna pobiłby jednego z nich. Nie pierwszy raz zdarzyłyby mu się to. Klara nie lubiła, gdy rzucał się z pięściami na innych, czy to dziennikarzy, czy kolegów po fachu. Tylko dzięki jej dezaprobacie powstrzymał się tyle razy.
Gdy wyszedł już z tłumu paparazzich, a jego ochroniarz zagroził im sądem, jeśli nie dadzą spokoju aktorowi, Andrew kazał Carlowi „dać mu cholerny spokój”. Kierował się w stronę bramy wyjściowej. Wtedy usłyszał trzaśnięcie drzwi samochodowych i automatycznie odwrócił głowę. Okazało się, że słusznie, bo osobą, która właśnie przyjechała był jego najlepszy przyjaciel, Joe. Drew podszedł do niego, nadal będąc fotografowany przez paparazzich, jednak Carl trzymał ich w odpowiedniej odległości. Joe spojrzał na Andrew, jednocześnie przygryzając dolną wargę.
-Powinniśmy się napić – powiedział. Przeczesał ręką tlenione włosy, obcięte przez fryzjerkę tak, aby zawsze sprawiały wrażenie artystycznego nieładu. Postukał pomalowanymi paznokciami o dach czarnego porshe. Zawsze o wszystko stukał. Zapewne przez swoje niespełnione ambicje zostania perkusistą w zespole rockowym.
-Nie mam ochoty pić. Zabierz mnie na plażę.
-Na plażę? Nie sądzę by to był dobry pomysł w tej sytua...
-Chcę jechać na plażę – przerwał mu. - Tylko żeby była dzika i nie było tam ludzi. I dziennikarzy.
Joe otworzył drzwi samochodu od strony kierowcy. Usiadł za kierownicą i poczekał aż jego przyjaciel zasiądzie obok niego. Gdy już to się stało, obaj zapieli pasy, a Drew wziął okulary przeciwsłoneczne, leżące gdzieś pomiędzy opakowaniami po miętówkach a kapslami od piwa. Założył je na nos i wpatrywał się przed siebie w ulice Bostonu. Jechali w milczeniu.
Andrew zawsze dostawał to, co chciał. Wszyscy musieli mu to zapewnić, nawet jego najlepszy przyjaciel. Jeśli Joe chciał rozmawiać, zaś Drew nie, nie rozmawiali. Jeśli chciał pojechać do Francji, a Drew do Rosji, jechali do Rosji. Jedyną osobą, na rzecz której Andrew robił jakieś ustępstwa była Klara. I nawet jej udało się to wywalczyć po dość długim czasie. Był rozpieszczony, snobistyczny, pragnął uwielbienia. Nienawidził gdy działo się coś na co nie miał wpływu.
Joe wyciągnął rękę, aby włączyć radio, jednak jego towarzysz bez słowa ją zatrzymał. Nie chciał słuchać muzyki.
Całą drogę przejechali w milczeniu. Joe zawiózł przyjaciela na jedną z dzikich plaż. Szli razem po zimnym piasku, nie odzywając się do siebie. W pewnym momencie Andrew rozebrał się do bokserek i wszedł do morza. Biegł przez granatową wodę wrześniowego oceanu rozchlapując ją dokoła. Joe po chwili dołączał do niego. Przyglądał się koledze, gdy ten całą swoją złość wylewał w nurkowanie i uderzanie pięściami o taflę. Andrew płakał, wylewał cały swój żal wraz ze łzami. Był wściekły i smutny, kochał Klarę i nienawidził jej za to co mu zrobiła. Pozwoliła mu się zakochać, a teraz umiera. Nie może tego zrobić. Drew zawsze dostaje to czego chce. A chce jej u swego boku.
Jeśli Bóg istnieje, musi być strasznym skurwysynem.

~"~
Nota odautorska
Pomysł krążył mi w głowie od pewnego czasu, pomyślałam: "Mam ochotę wykreować taką typowo hollywoodzką postać". Dorzucenie Andrew do takiej tragicznej historii czyni ją chyba jeszcze bardziej dramatyczną.
Wiem, że Klara jest też w drugim opowiadaniu, ale to nie ta sama, więc pomyślałam, że to nie będzie przeszkadzało.
Tak naprawdę to pomyślałam, że Fredro mógł używać wszędzie imienia Klara, to ja też.

6 komentarzy:

  1. Rozdział mi się bardzo podobał. Przyznam, że trochę to smutne, co się dzieje z Klarą. Jestem na etapie czytania biografii Religii, więc coś wiem o przeszczepach i myślę, że w tej sytuacji Drew powinien zrobić wszystko, żeby znalazł się zgodny dawca i ryzyko odrzucenia było jak najmniejsze. Teraz to on powinien się o kogoś zatroszczyć.
    Czekam na nowy rozdział i rozwój sytuacji.
    Pozdrawiam

    malowane-uczuciami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Andrew, mimo że od niego zaczęłam, dalej raczej zejdzie na dalszy plan. Chciałam się skupić na Klarze, jej charakterze i uczuciowości. I wielu kłamstwach, bo one tutaj są chyba najważniejsze.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. I kolejne opowiadanie :) Nie mam pojęcia jak ty to robisz, że znajdujesz na to wszystko czas. Ja się z jednym wyrobić nie mogę :/
    Opowiadanie dobrze się zapowiada. Lubię dramaty, romanse, tragiczne historie, aktorów trochę też, ale zależy jakich... "Prawdziwych" aktorów bardzo, ale tych, którzy się wszędzie pchają i zarabiają na swojej sławie, a nie na aktorstwie to już nie. Mniejsza o to. Historia zapowiada się ciekawie i będę ją śledzić bez względu na wszystko. Co do imienia Klara, nie przeszkadza mi jego powielanie. Sama wiem co na ten temat. Ciągle w moich opowiadaniach przewijają się te same nazwiska lub imiona ^^
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam!
    Ana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam czasu, za to mam pomysły, więc wychodzi z tego dwa rozdziały na miesiąc. To i tak dużo.
      Aktor jest strasznie trudnym zawodem i bardzo ich sobie cenię, jednak Andrew powiedzmy mniej się skupia na "prawdziwym" aktorstwie. Ogólnie jego pasją są filmy i nieco pcha się do mediów, ale w taki ograniczony sposób. Woli bezpośredni kontakt z fanami (napewno nikt nie ogarnie na kim jest wzorowany).
      W oryginale te opowiadanie miało być scenariuszem i byćtrochę inne. Ale zastały te same postaci drugoplanowe.
      Nowy rozdział będzie niedługo, juz coś tam nastukałam w klawiaturę. Ale zanim skoczę go pisać muszę przeczytać nowy rozdział u ciebie.
      Dziękuję, pozdrawiam itd

      Usuń
  3. Zaczyna się genialnie, lubię czytać opowiadania tego typu, jednak Twoje podoba mi się chyba najbardziej :)
    Bardzo szkoda mi Andrewa. Zawsze tak jest, że jak zaczyna być dobrze, to zaraz coś musi się stać :c
    Jestem ciekawa, co takiego chciała powiedzieć mu Klara.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, to jeden z najmilszych komentarzy, jakie dostałam. Czuję się taka podbudowana.
      Dziękuję bardzo

      Usuń

Kontakt:
murlawa.procent@gmail.com

Jeśli chcesz zaobserwować bloga, zjedź na sam dół